piątek, 30 marca 2012

2. Ten, w którym miało być dobrze, a wyszło jak zwykle.


Then the rainstorm came over me
And I felt my spirit break
I had lost all of my belief you see
And realize my mistake
But time through a prayer to me
And all around me became still

Dziś miało być świetnie, ale "znowu w życiu mi nie wyszło". Miałam iść pobiegać, pouczyć się, przestać izolować się od ostatnich ludzi których jeszcze obchodzę (czyt. przyjaciół). Nie zrobiłam nic z tych rzeczy. Kolejny zmarnowany dzień. Może przynajmniej jutro wieczorem wyjdę z domu, boję się trochę że zacznę się wymigiwać, bo wychodzenie do ludzi nie jest ostatnio moją ulubioną rozrywką. Nie to co siedzenie w domu z jedzeniem i łazienką obok, no nie? 

Myślałam, że chociaż dziś nie będę wymiotować, co byłoby wielkim sukcesem, bo ostatnio robiłam to w środę. Zjadłam porządne śniadanie, pyszny i niskokaloryczny obiad. Potem moja mama wróciła z pracy, zjadłam słodką bułkę, którą mi przyniosła, ale wciąż uważałam, że dziś może mi się uda. Dopóki nie zaczęłyśmy kłócić się o jakąś pierdołę, co jak zwykle zupełnie wytrąciło mnie z równowagi, a ona jak zwykle nawet nie zauważyła. Siedząc w swoim pokoju i płacząc już wiedziałam, że za chwilę pójdę do sklepu i wydam swoje ostatnie pieniądze na jedzenie, które szybko znów zobaczę. Cóż, niestety zostało mi jeszcze na jutrzejsze zakupy... 

To właśnie dlatego tak nienawidzę tych dobrych dni. Kiedy wieczorem okazuje się, że wcale nie jest dobrze, czuję się jeszcze bardziej rozczarowana sobą i swoim życiem niż zwykle.

Naprawdę nie taki wpis dziś tutaj planowałam. Miało być pozytywnie, pro-recoverowo, różowo-słodko. Przeglądałam dziś tysiące mądrych stron* na temat żywienia, ćwiczeń i zaburzeń odżywiania, żeby mieć solidną naukową podstawę swoich słów oraz dodać te najmądrzejsze strony do linków i naprawdę byłam dziś dobrze nastawiona. Niestety najdrobniejszy szczegół jest w stanie zniszczyć moje kruche "szczęście". Spróbuję znowu jutro.

*Linków będzie więcej, ale chcę dokładnie przejrzeć wszystko, by nie mieć tu bzdur w stylu "Przyczyną anoreksji są kontrolujące matki i wpływ mediów". Przy okazji nasuwa mi się przykry wniosek: większość mądrych, rozsądnych stron na temat zaburzeń odżywiania i dietetyki jest po angielsku. Po polsku niestety są to pojedyncze perełki, a teksty o dietach są tak głupie, że włos się na głowie jeży... Smutne.

1. Ten, w którym wszystko się zaczyna

Mam forum, mam konto na tumblr, miałam już kilka blogów i wszystkie umierały śmiercią naturalną. A jednak postanowiłam dać swojemu blogowaniu kolejną szansę. Tym razem nie jest to kolejna próba bycia systematyczną, tylko czysty pragmatyzm - przegapiam cały czas nowe notki na blogach, które lubię, spróbuję jakoś temu zaradzić wchodząc przy okazji i na swojego bloga. Oby ten system się udał :)
 
Na dobry początek blogowania stawiam kawę: