Dla M.
...i padał śnieg. Pamiętam ten dzień tak dokładnie, były 2 dni do rozpoczęcia matur i wszyscy rozsądni ludzie robili ostatnie powtórki, a ja, wyczerpana płaczem i wymiotami, leżałam na łóżku w pozycji embrionalnej i chciałam umrzeć. Był maj, padał śnieg i czułam, że to powinno oznaczać coś niezwykłego, ale w moim życiu nie było nic takiego.
A dziś, w październiku, wracając z uczelni do domu na piechotę, przez park, całą sobą chłonęłam te niespodziewane promienie Słońca i myślałam sobie: kocham życie. Za takie chwile, gdy mogę na chwilę przystanąć, wystawić buzię do Słońca i pobyć sama ze sobą wśród tłumu, w centrum miasta i poczuć, że tu należę.
Wtedy, w maju, napisałeś do mnie i do dziś dzięki temu nie mogę Cię do końca znienawidzić. Nawet nie wiesz jak mocno biło mi wtedy serce, jak trzęsły mi się ręce, gdy zobaczyłam wyskakującą wiadomość "Delilah, myślę, że musimy porozmawiać". Tamta rozmowa, tak szczera do bólu, przywróciła mnie do świata żywych. Proste obserwacje, stanowcze opinie, a nawet słowa troski, które do mnie kierowałeś, zadziałały jak zimny prysznic. Tak, miałeś rację, niszczyłam siebie i swoje życie, a Ty, Ty mimo wszystko widziałeś we mnie jakiś potencjał. Do dziś nie wiem, jakim cudem, ale udało Ci się otworzyć mi oczy.
I dlatego dziś, słysząc przypadkiem tę jedną piosenkę, która Tobie na pewno nie kojarzy się ze mną, a mi zawsze będzie kojarzyła się z Tobą, dziś zamykam oczy i widzę Ciebie i jeszcze raz dziękuję Ci w myślach za to, co zrobiłeś wtedy. I oboje dobrze wiemy, że zraniłeś mnie setki razy, tylko ja wiem, jak bardzo przez Ciebie cierpiałam. Gdy się teraz, spotykamy, serce nie podchodzi mi już do gardła, kolana nie miękną, bo już wiem, że Ty i ja nigdy nie mieliśmy szansy. Ale gdy myślę o tamtej rozmowie, robi mi się ciepło na sercu i dlatego gdy śnisz mi się od czasu do czasu, budzę się z uśmiechem na ustach. Bo w moich snach zawsze jesteś taki, jaki byłeś wtedy.
Nie nienawidzę Cię, M. Jak mogłabym, skoro dzięki Tobie jestem dziś taka, jaka jestem i w tym punkcie życia? Dziękuję. Dziękuję za wyciągnięcie do mnie ręki, gdy tonęłam. Może kiedyś Ci to powiem, dziś, nawet stojąc w październikowym Słońcu, nie mogę jeszcze się na to odważyć.