wtorek, 26 lutego 2013

28. Ćśśś

Ćśśś Delilah, nie rycz już głupia. Umyj rękę, spuść wodę, ochlap wodą twarz. Ćśśś Delilah, nie rycz mówię! Nie jesteś nowicjuszką, wiedziałaś, co robisz. A teraz powtarzaj za mną: to był ostatni raz... Prawie w to uwierzyłaś, prawda?

***
Utknęłam. Zawieszona między życiem a wegetacją, między radością a smutkiem. Między normalnością a kompletnym szaleństwem. Wciąż kłamię i każdy się nabiera. Widocznie nie jestem wystarczająco chora, by zaczęli się przejmować. Może jeśli schudnę, ktoś pozbiera wszystkie puzzle, zainteresuje się, pomoże? Ale przecież ja nie chcę pomocy. Chcę tylko, by rzeczy znów miały sens. Chcę tylko wyjść z łazienki.

***
Tkwię w tym samym miejscu od miesiąca. Już nawet nie walczę. Istnieję sobie. Wyrzyguję swoje życie, kawałek po kawałku, by przestać istnieć.

***
Nie wiem co się dzieje.

środa, 13 lutego 2013

27. And not a single fuck was given that day

Są urodziny M. a ja mam to w dupie. Nie poświęciłam ani sekundy dzisiejszego dnia na zastanawianie się, co robi, jak i z kim świętuje, czy powinnam mu złożyć życzenia czy też nie, bo przecież on mi nie złożył życzeń od 3 lat.
A w dupie to mam!  
Tu Ci, drogi M, życzę, żebyś wreszcie kurwa zmądrzał, bo zmarnowałeś życiową okazję i znając Twoją głupotę, zmarnujesz jeszcze niejedną. A że coś kiedyś do Ciebie czułam, to z sentymentu chociażby, życzę Ci jednak dobrze. A teraz spadaj z mojego życia.

***

Odbijam się od dna. Nie wymiotowałam dzisiaj. Zjadłam dużo, było mi bardzo niedobrze, ale jakoś udało mi się powstrzymać. Zamiast tego ćwiczyłam godzinę.

***

Przytyłam w tydzień kg. Ważę 53,5. Mało. Za dużo. Sama nie wiem, co o tym myślę. Balansuję na granicy niedowagi. Nadal nie podoba mi się to, co widzę w lustrze. Ubrania są za duże. Nie wiem, sama nie wiem, dokąd to wszystko zmierza?

czwartek, 7 lutego 2013

26. Reality check

Czas spojrzeć prawdzie w oczy: nie jest lepiej. Choćbym nie wiem ile uśmiechała się do ludzi, potrząsała głową mając na myśli "To nic takiego!", rzeczywistość nie jest tak różowa, jak ją przedstawiam. Mogę oszukiwać wszystkich, przyjaciół, rodziców, znajomych, a nawet siebie, ale życia nie oszukam.

Schudłam. Waga najmniejsza od 2 lat, tak sądzę. Pamięć szwankuje, coraz ciężej myśleć jasno. Świat widzę jak przez mgłę, lekką, ale obecną non stop. Obserwuję siebie jakbym oglądała film. Oto Delilah, patrzę jak wstaje rano, przytrzymuje jedną ręką spadające spodnie od piżamy, idzie prosto do łazienki, waży się. I jeszcze raz. I jeszcze. I tak pięć razy. Potem wraca do łóżka, bo nie ma na nic siły, bo nie może zdecydować czy - i co - zjeść na śniadanie. Mam ochotę przytulić ją, powiedzieć żeby coś zjadła, ale nie mam na nią wpływu, zaraz, chwileczkę, przecież ona to ja! Wstaję z łóżka po raz kolejny. Jem. Po każdym posiłku muszę wypić kubek zielonej herbaty i leżeć przez pół godziny, inaczej zwymiotuję bez starania się o to. Wystarczy jeden gwałtowny ruch, a o schylaniu się mogę w ogóle zapomnieć!

Rozwinęłam dziś matę do jogi, tak żeby rozruszać stare kości i uspokoić sumienie, w końcu jest Tłusty Czwartek i mama przyniesie pączki, a ja, wieczna oszustka, zjem trochę, żeby nie budzić podejrzeń. Po 10 minutach przerywam i dobiegam do łazienki w ostatniej chwili, o mały włos a śniadanie, zjedzone 3 godziny wcześniej, znalazłoby się na macie. Wracam do ćwiczeń. Mijają może 2 minuty, mdleję. Co się ze mną kurwa dzieje? Ciało odmawia współpracy.

Nie jest lepiej. 

wtorek, 5 lutego 2013

25. 2.03.1950 - 4.02.1983

Dziś minęło 30 lat od śmierci Karen Carpenter. Miała 32 lata gdy jej serce, wycieńczone anoreksją i bulimią, odmówiło posłuszeństwa.
Nie chcę mitologizować jej śmierci, mówić o tym ile schudła ani ile wymiotowała, obwiniać jej rodziców czy media. Dziś słucham jej piosenek, jej pięknego głosu, oglądam nagrania z koncertów i kręci mi się łza w oku gdy widzę jej wychudzoną, cierpiącą twarz. I myślę o tym, jak wielki miała wpływ na innych - nie tylko przez muzykę. Gdy chorowała, nikt nie mówił otwarcie o zaburzeniach odżywiania. Nie tylko media, nawet tfu tfu specjaliści mieli nikłą wiedzę na ten temat - dość powiedzieć, że bulimia została po raz pierwszy opisana w 1979 roku. Po śmierci Karen media zainteresowały się zaburzeniami odżywiania, problem został wreszcie dostrzeżony i zaczęto o nim mówić.
Pomyślałam, że gdyby ta historia zdarzyła się dziś, gdyby Karen była współczesną gwiazdą chorą na anoreksję, ta historia zakończyłaby się inaczej. Dziś wiemy więcej o zaburzeniach odżywiania, dziś ktoś by jej pomógł. Ale przecież jednym z momentów, które otworzyły nam wszystkim oczy, była właśnie śmierć Karen.

Biedna, biedna Karen.

poniedziałek, 4 lutego 2013

24. Moja motywacja

Umrzesz.
Jeśli nie wyzdrowiejesz, to umrzesz.
Zaburzenia odżywiania nie dyskryminują. Nie interesują się Twoim kolorem skóry, czy jesteś hetero czy homo, bogaty czy biedny, czy masz dzieci lub nie. Nieważne kim lub czym jesteś, Twoje zaburzenie odżywiania cię dopadnie. Co gorsze, nie będziesz nawet wiedzieć gdzie i kiedy. Po prostu pewnego dnia możesz już nigdy się nie obudzić, pewnego dnia możesz wygiąć się dostając ataku serca, pewnego dnia możesz umrzeć na oczach swojej rodziny. Z zaburzeniami odżywiania każdy dzień jest Twoim ostatnim, bo to może dopaść cię w każdej chwili. Zaburzeń odżywiania nie obchodzi, że wychodzisz za mąż za trzy dni albo kończysz szkołę w przyszłym tygodniu. W zasadzie nie obchodzisz ich nawet Ty. Choroba chce Cię zabić, niezależnie od tego co Ci mówi, to jest jej cel: zamordować Cię, odebrać Ci życie, zabrać wszystko co znasz i kochasz. Nie obchodzi jej to, że Twoja rodzina będzie za tobą histerycznie płakać, ani że Twoi przyjaciele będą winić się za Twoją śmierć, ani że świat Cię potrzebuje. Jej to po prostu nie obchodzi.
Więc zadaj sobie to jedno pytanie: czy dasz się zamordować?