piątek, 6 kwietnia 2012

4. Beztrosko, szczęśliwie

Drugie zajęcia jogi za mną. Kiedy nauczyciel pokazuje nam asany, zastanawiam się, czy nie oszalał. Czy on naprawdę chce, żebym ja zrobiła TO? Przecież to niemożliwe, jestem za słaba! A potem próbuję. I daję radę, choć czasem jest ciężko, ale przecież nikt nie obiecywał, że będzie łatwo!



Joga daje mi niesamowitą siłę. Rozpiera mnie energia, a jednocześnie jestem zrelaksowana i rozluźniona. Co najważniejsze, lepiej czuję się z moim ciałem. Tak, dalej nie jestem z niego zadowolona. Tak, nadal uważam swój brzuch za obrzydliwy, ramiona są za grube i obwisłe, mam wałki na plecach i tłuste boczki. Ale to nie powód, by zadawać sobie fizyczny ból. Moje ciało to świątynia, takie jakie jest. Nie mogę go niszczyć, zaśmiecać byle jakim jedzeniem, poddawać torturom bulimii. Moje ciało to świątynia, powtarzam to sobie jak mantrę. I to pomaga.

Powinnam już iść spać, ale jestem zbyt szczęśliwa. Rozkoszuję się tą chwilą czystej, spokojnej beztroski. Z kubkiem zielonej herbaty w dłoni i dobrą muzyką w głośnikach. Z głową wolną od trosk i zaburzonych myśli. Dziś dziękuję samej sobie, że jednak się jeszcze nie zabiłam.

1 komentarz: