wtorek, 17 kwietnia 2012

6. Idę na dno

Każdy system pod ciśnieniem potrzebuje zaworu upustowego. Musi by sposób, by zredukować stres, napięcie, zanim przybędzie go za dużo. Musi być sposób, by znaleźć ulgę, bo jeśli ciśnienie nie ma drogi, by się ulotnić samo ją sobie zrobi. Eksploduje. Napięcie, które na siebie nakładamy, jest najtrudniejsze do utrzymania. Napięcie, które nas przerasta. Napięcie, od którego uważamy, że jesteśmy lepsi. To nigdy, przenigdy, nie odpuszcza. Tylko rośnie, rośnie, i rośnie.
Kolejna porażka. Zakuwałam po nocy do kolokwiów i nic z tego nie wyszło, z jednego musiałam sobie odpuścić i wybrać wersję dla mniej ambitnych, niedopuszczającą mnie do wcześniejszego egzaminu (na którym mi cholernie zależy), postawiłam więc wszystko na drugi przedmiot i... najprawdopodobniej nie zaliczyłam.

Na dodatek, o zgrozo, przytyłam. Nie dużo, ale nie i nie schudłam ostatnio dużo, więc jestem przerażona.

Zbierzmy te dwa elementy razem i co otrzymamy? Mój jedyny sposób na radzenie sobie ze stresem. Mój wentyl bezpieczeństwa. Sposób na uwolnienie ciśnienia. Moje zaburzenia.

Jak tylko wyszłam z kolokwium i sprawdziłam odpowiedzi, widząc że znów zawaliłam sprawę, pojawiła się myśl: "Ty gruba obrzydliwa suko, jadłaś żeby się lepiej uczyć, oszukiwałaś samą siebie! Nie zasługujesz na jedzenie, nie będziesz jadła, ty tłusta świnio! Jak jesteś nieudacznikiem, bądź chociaż chuda. Nie ma, że jesteś głodna, zasłużyłaś sobie na to, masz płakać z głodu tłuściochu".

Rzucam jedzenie. Przepraszam. Nie umiem inaczej. Będę walczyć o każdy kęs, ale... nie wiem czy chcę. Nie jestem warta jedzenia, zdrowia. Powinnam być chora. Zasłużyłam sobie na to.

5 komentarzy:

  1. Hej, cieszy mnie to,że do mnie zajrzałaś, i że teraz mam możliwość pomęczenia Ciebie moimi mądrościami, z którymi co się stanie, zależy tylko i wyłącznie od Ciebie.

    Sama wiesz jak jest. Jedzenie nie jest naszym wrogiem, tylko po protu nie potrafimy jeść z umiarem. Ono nas niszczy, ale dzięki niemu żyjemy! Oke,chcesz sobie zrobić z nim przerwę, jesteś dorosła, Twoja decyzja. Ale mam nadzieję, że jesteś świadoma Twojego ruchu, tego, na co się piszesz. To nie widna jedzenia, że nie zdałaś ( z reszt ą nie ma 100% pewności...). Kochana! Poświęć się bardziej nauce, a nie będziesz myślała o jedzeniu. Trzeba sobie zorganizować tak czas, aby nie jeść, ale wszystko co należy zrobić na pełnych obrotach. Zawsze jest jakieś rozsądne wyjście. Też nie jestem zwolenniczką wpierdalania podczas nauki, nie cierpię tego uczucia, gdy uczę się, a podświadomie chcę iść do lodówki, bo "pomoże mi to". Wcale że nie! Ale to jest silniejsze ode mnie. Postaraj się nad tym panować, ale się nie katuj. Tak będzie lepiej. Chudnij ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Musisz znaleźć zajęcie by nie myśleć o jedzeniu. Gdy tylko masz zamiar zjeść coś czego nie planowałaś pomyśl "Co mi to da? Znowu będę się z tym źle czuć." W pewnym sensie Cię rozumiem bo kiedyś tak miałam, że jak się uczyłam to jadłam. Ale już od jakiegoś czasu przestawiłam się na ustalone godziny posiłków i to daje rezultaty. Więc mam nadzieję, że pomyślisz nad tym, bo głodówka to też nie jest 100procentowe wyjście, które pomoże. Znaczy pomoże na jakiś czas no i jeśli nie skończy się późniejszym zjedzeniem wszystkiego co wpadnie w ręce. Więc mam nadzieję, że będzie dobrze. Trzymaj się :*
    www.perfect-isabella.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Na szczyt najszybciej idzie się, odbijając się od dna. Nie daj się zaburzeniom. Nie poddawaj się w walce Deli. Może wcale nie poszło Ci tak źle?
    <3

    Cieszę się, że założyłaś bloga. Będę częstym gościem :*

    Ps. Jeżeli do stanę się do liceum będziemy razem chodziły na tą jogę ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Przecież wiesz, że odstawienie jedzenia na dłuższą metę się nie sprawdzi. W końcu sprowadzi to na Ciebie jeszcze więcej kłopotów... ;c

    OdpowiedzUsuń
  5. <333
    :***

    Dziękuję za pamięć *.*

    OdpowiedzUsuń